„Minie
moc umowy, zanikną twe wygody. Za udane życie cena wielka będzie.
Śmierć
życie zabierze, a dusza twa w ręce diabła trafi jako zapłata.
Smutek,
ból, cierpienie. Koszta na człeka życzenie.
Wyrzekniesz
się woli i marzeń, zrobisz, co czart ci rozkaże…”
PAKT
協定
|
Można to nazwać cudem Boskim. Minęło tyle
czasu. Byłem za głupi. Zbyt głupi. Jakim cudem wciągnąłem się w takie bagno? Ile
razy o tym było. Przecież wszyscy wiedzą, że diabeł to czyste zło. A ja się
dałem, i podpisałem pakt.
- Imię i nazwisko: Masaru Goto
- Wiek: 29 lat
-
Data urodzenia: 1986,14 styczeń
- Zamieszkały w: Kiire
- Rodzina: nieznana
- Obywatelstwo: Japońskie
Zacznę
od sedna. Z czasem dowiecie się czegoś o mnie. Całe zamieszanie zaczęło się,
kiedy miałem 23 lata. Wtedy moje życie doszczętnie legło w gruzach. Bez
rodziny, przyjaciół, środków do życia, pracy i mieszkania, wylądowałem na
ulicy. Byłem niewierzącym. Żyłem w nędzy przez cały miesiąc, szlajając się po
mieście, od czasu do czasu przychodząc do biblioteki. W sumie jak tylko mogłem,
to spędzałem tam każdy moment, nie mając nic innego do roboty. W ten miesiąc
przeczytałem znacznie więcej książek niż za całe moje życie. Jakim cudem nigdy
nie skusiłem się na tę używkę? Książki. Uzależnienie, które w porównaniu do wielu
innych, demoralizujących ludzi rzeczy, z rokiem na rok traci na popularności.
Technologia zaczęła nas wyniszczać. A przecież książki to najwspanialsza
skarbnica wiedzy. I najstraszniejsza.
Pamiętam
dokładnie, który to był dzień. 24 sierpień 2009 roku. Akurat siedziałem w
takiej jednej, małej bibliotece. Wtedy nie wiedziałem, czego szukać.
Fantastyka, historia, powieść faktu, biografia? Nie wiem. Zaszedłem wtedy za daleko. Ludzie się na mnie dziwnie
patrzyli. Stare łachmany, które w żaden konkretny sposób nie pasowały do
siebie. Długie, zaniedbane włosy i zarost. Ile to razy byłem poproszony opuścić
bibliotekę. Jednak niektóre z nich pozwalały mi tam siadywać w koncie, między
ukrytymi regałami. Wtedy było tak samo. Szukałem i szukałem aż w końcu trafiłem
na jedną, wyróżniającą się. Była ona w ozdobnej, grubej oprawie.
Ciemnogranatowa z ciemnozłotymi napisami i zdobieniami. Autora nie było, tylko
sam tytuł. „Pact” a pod nią japońska wersja tytułu. Biło od niej coś. Nie wiem
dokładnie, co, jednakże nie było to wcale dobre odczucie. Wahałem się z
otwarciem, jednak po namyśle otworzyłem. Stronnica, na której otworzyłem
książkę, zawierała jakieś sformułowania. Nie wyglądała wcale źle. Nie
wiedziałem wtedy, że ta książka będzie moim przekleństwem, na które ja sam,
osobiście się pisałem.
Usiadłem
w ukryciu pod oknem, dla lepszego światła. Nadal miałem mieszane uczucia, co do
książki. Czego mogłem się po niej spodziewać? Ciekawość wziął górę, a ja
zacząłem czytać. Początek. Legenda o pewnym Panie Twardowskim, co podpisał pakt
z diabłem i w końcu podczas ucieczki wylądował na księżycu. Nawet ja znam tą
historyjkę. Skończyła się jednak legenda. Zaczyna się robić dziwnie.
Opis
zła i jego możliwości, odwieczna wojna, równowaga. Mało, co z tego rozumiałem.
Wszystko było napisane starym japońskim. Ogół zrozumiesz, gorzej ze
szczegółami. Po pół godzinie czytania w końcu doszedłem do czarnego sedna. Z
pozoru zwykła rymowanka, okazała się być czymś znacznie więcej. Czymś naprawdę
strasznym. Kiedy skończyłem, a ja zacząłem analizować tekst, zacząłem słyszeć
głosy.
- Chodź
do mnie…wiem, czego ci potrzeba…
- Co do… kim jesteś?! – Zacząłem
wołać. Głos jednak nie przestawał.
- Chodź
do mnie…wiem, czego ci potrzeba…
- Gdzie mam iść?! – Wykrzyknąłem. Akurat
obok przechodził jakiś facet. Z niepokojem zaczął się na mnie patrzeć.
- A ty, co się lampisz?! Nie masz nic do
roboty?!
Facet
z pośpiechem zaczął się oddalać. Ja z książką w ręce wybiegłem na zewnątrz. Na
ulicy nie było zbyt dużego ruchu. Nie wiem, kto i jak mnie wzywał.
- Gdzie mam iść. – Zapytałem z
ciekawością.
- Idź
gdzieś w zaciszne miejsce… porozmawiamy.
Zacząłem
się rozglądać. Nigdzie nie było jakiejś dobrej, ciemnej uliczki. Uznałem, że
park będzie dobrym rozwiązaniem. Szedłem spokojnie około pół godziny.
Maszerując między drzewami w końcu ustałem.
- Możesz się objawić.
Przez
moment nic nie było. Dopiero po chwili z nikąd za mną znalazł się młody
mężczyzna. Był bladej cery. Miał długie, kruczoczarne włosy z bordowymi pasemkami.
Ubrany był w czarny płaszcz, spodnie od garnituru, białą koszulę i czarny
krawat. Na głowie miał cylinder. Wyglądał na bardzo poważnego.
- Witaj. – Odrzekł.
- Kim jesteś. I czego chcesz. – Rzuciłem.
- Raczej to ja powinienem ciebie o to
zapytać. Sam mnie wezwałeś. - Wezwałem? A no tak. Ten wierszyk go przywołał.
Ale kim on jest?
- Kim jesteś. – Powtórzyłem pytanie.
Westchnął.
- Wy, ludzie, zawsze tacy jesteście. Nie wiesz,
kim jestem? Jam jest sam szatan. Król Pandemonium. Zdolny spełnić każde twoje
życzenie. - Życzenie? A więc to prawda. Może jednak powinienem skorzystać i
podpisać z nim…czekaj, czekaj. A legenda o Twardowskim? Co ja sobie myślę? Przecież
skończę podobnie. W ogóle to naprawdę on? Sprawdzę go.
- Sam Szatan, powiadasz? A więc udowodnij.
- Zadaj pytanie o sobie, o kimś bliskim. -
Przez chwilę myślałem. Zacznę od podstaw.
- Moje imię i nazwisko.
- Masaru Goto
- Miejsce urodzenia.
- Kiire.
- Wiek.
- 29 wiosen.
- Kim jestem.
- Według samego ciebie, nikim.
Ma
rację. Ale to jednak nie wystarczy,
- Nadal ci nie wierzę.
- Twoja sprawa. Ale wiem jak cię przekonać.
- Jak?
- Spełnię każde twoje życzenie za
odpowiednią cenę.
- Wiem jak się kończą z tobą porachunki.
- Więc jednak wierzysz, że jestem
Szatanem? – Zawaliłem. – No weź. Nie daj się prosić. Dzięki mnie świat może
uklęknąć przed tobą. Będziesz sławny i bogaty. Twoje istnienie nabierze sensu…
- Zaczął mnie okrążać, mówiąc swoim przekonującym głosem. Zapadałem w hipnozę. Jego
głos.
- Zrób coś niemożliwego.
- Co?
- Niech te drzewa zapłoną, ale niech nie
spalą.
- Zamknij oczy.
Zamknąłem.
Nie minęło zbyt długo.
- Teraz otwórz.
Park
płonął. Czuć było ciepło. Czerwone płomienie zastąpiły zielone liście na
drzewie, czyniąc z drzew pochodnie. Niebo było koloru szarej bieli. Trawa
straciła barwę.
- Niech będzie tak, jak było.
- Zamknij oczy.
Zrobiłem
to, co przed chwilą. Otworzyłem je i park znowu był zielony.
- Więc co, dasz się skusić? Teraz jesteś
nikim. Przypomnij sobie, jak byłeś traktowany. Przypomnij…-
Nie
chcę.
- Przypomnij… - Szeptał mi do ucha.
Przez
następne minuty jak na filmie widziałem scenariusz mojego życia. Nie miałem rodziny.
Wychowałem się w domu dziecka. Mając 16 lat uciekłem i zamieszkałem u starszej
pani pomagając jej żyć. Kiedy ona umarła miałem 19 lat. Mieszkając w jej
kawalerce, którą mi oddała znalazłem pracę. Ciężko jednak było. Nie skończyłem
przecież szkoły. Zacząłem dorabiać jako pomoc domowa u bogaczy. A to coś umyć,
ugotować lub zająć się dziećmi. Były jednak osoby, które chciały czegoś innego.
Całego mnie, na niewolnika do wszystkiego. Ile to razy musiałem uciekać. Nie
przyjmowali sprzeciwu. Doszło do sytuacji, że musiałem zmienić tożsamość. Tyle,
co mi zostało, to data urodzenia i miejsce urodzenia. Całą moją tożsamość zmieniłem.
Zacząłem się bać ludzi. Nie chciałem pracować, i przez to właśnie wylądowałem
na ulicy.
- Chyba chcesz ukarać te osoby, które ci
to zrobiły. Co nie? – Szeptał znowu. – Pomyśl, co one chciały ci zrobić.
Pomyśl, do czego mogło dojść. Wiesz to. I niech się poczują tysiąckroć gorzej.
Nie zasługują przecież na to, by żyć…
Dylemat.
Jednak tego właśnie chcę. Ukarać te osoby. Co one mi zrobiły? Wielką krzywdę. I
niech się poczują znacznie gorzej.
- Chcę… - Powiedziałem. Byłem w hipnozie. Przekonał
mnie.
- Więc co? Czego dokładnie chcesz?
- Godnie żyć, ukarać ich…
- A więc dobrze.
Odszedł
kawałek ode mnie. Zaczął wyśpiewywać jakiś wierszyk.
Niech me możliwości dogodzą życia tego oto tu człowieka, zhańbionego ludzką krzywdą, ludzkim światem i nieładem. Niech stanie się to,
czego on pragnie. Niech ludzkie zło go opuści i nigdy nie wróci. Będzie panem i
władcą. Zyska to, o czym marzył.
Niech moc
ma dokona tego, co on mi rozkaże...
Nastała ciemność. Z czarnych chmur tuż przed Szatanem
uderzył piorun. Nagle podniósł z ziemi pergamin, stary i pożółkły. Na nim
widniały słowa w nieznanym mi języku. Wyglądały na łacinę. Po za tym nie
zależało mi na treści. Chciałem w końcu żyć godnie.
- Złóż podpis z krwi własnej, a cyrograf
zacznie działać.
- Jak mam podpisać się krwią? – Tutaj byłem
zaskoczony.
- Daj mi rękę.
Podałem
mu ją. Wcześniej jednak jak iluzjonista wyczarował w swoim ręku nóż. Był to nóż
dziwny. Zakrzywiony i stary. Wziął rękę i powolutku zaczął jechać nią po mojej
dłoni. Chciałem ją wyrwać, jednak w jakiś sposób nie mogłem. Kiedy skończył, puścił
ją. Z rękawa wyjął śnieżnobiałe pióro.
- Zamocz w ranie pióro i podpisz.
Zrobiłem
jak kazał. Na pergaminie złożyłem swój podpis. Po chwili podpis znikł a
pergamin zapłonął.
- Dokonało się. Kiedy się obudzisz zyskasz
to, czego chcesz.
Pstryknął a ja upadłem na trawę.
Następna część opowiadania nie wiem, kiedy
się pojawi. Jeżeli zauważyłeś jakiś błąd, napisz w komentarzu. Proszę także o
szczerą ocenę. Jest to moje pierwsze, opublikowane opowiadanie :3
Michał Makowski
Tu tturu!! Przeczytałem. Większych błędów nie znalazłem, a samo opko podoba mi się.
OdpowiedzUsuńNa sam początek błędy. Znalazłam ich tylko kilka. Te, które zapadły mi w pamięć to "nóż" (który pisze się przez ó) i to, że zazwyczaj w pytaniach zamiast znaku zapytania pisałeś kropkę. I chyba raz był przecinek przed "i", oprócz tego było dobrze.
OdpowiedzUsuńOgólnie to mi się podoba ^^ Styl jest fajny, główny bohater jest okej, a fabuła cudowna ♥ No, może oprócz tego, że wygląd diabła nie jest zbyt oryginalny. Ale specjalnie mi to nie przeszkadza, bo szatan w takiej postaci w moim wyobrażeniu wygląda awesome xD
Hehe ^^ Dzięki za info o błędach. Pisałem to o 22:00 mając nadzieję że się wyrobię. Co do Szatana nie chciałem robić z niego typowego czerwonego diabła ^^
UsuńFajne ;)
OdpowiedzUsuńCzuć wyraźny smaczek anime i mangi, jakbyś wziął fabułę jakiegoś animca i przepisał własnymi słowami >u<
Błędy wymienione wyżej, nie wypowiem się ^^
Ale... Te białe paski... ;-;
;-;
UsuńOpowiadanie bardzo mi się spodobało. Bodajże jestem jedną z wielu osób niecierpliwie wyczekujących ciągu dalszego ^-^
OdpowiedzUsuńZ powodu nagłych komplikacji, dalsza kontynuacja nie odbędzie się.
OdpowiedzUsuńSerdecznie przepraszam.
Z powodu nagłych komplikacji, dalsza kontynuacja nie odbędzie się.
OdpowiedzUsuńSerdecznie przepraszam.
44 year-old Sales Representative Cale Simnett, hailing from Fort Erie enjoys watching movies like "Sound of Fury, The" and Board sports. Took a trip to Historic Bridgetown and its Garrison and drives a Ferrari 275 GTB. zawartosc strony
OdpowiedzUsuń