Drodzy czytelnicy Imperium AM oraz obywatele AM.
W imieniu całej Administracji AM chce wam życzyć jak najlepiej spędzonego w gronie rodzinnym Bożego Narodzenia. Niech atmosfera będzie radosna, pod choinką prezentów kupa, a na stole dań góra.
Sylwester niech będzie wystrzałowy, z procentami lub bez w zależności od waszego wieku i przebalowany w gronie przyjaciół.
Tego wam życzymy i liczymy, że zostaniecie z nami przez kolejne lata, aby te pierwsze życzenia nie były jednocześnie naszymi ostatnimi.
Administracja AM
29.12.2015
20.12.2015
"PAKT" cz. 1 by Michał Makowski
„Minie
moc umowy, zanikną twe wygody. Za udane życie cena wielka będzie.
Śmierć
życie zabierze, a dusza twa w ręce diabła trafi jako zapłata.
Smutek,
ból, cierpienie. Koszta na człeka życzenie.
Wyrzekniesz
się woli i marzeń, zrobisz, co czart ci rozkaże…”
PAKT
協定
|
Można to nazwać cudem Boskim. Minęło tyle
czasu. Byłem za głupi. Zbyt głupi. Jakim cudem wciągnąłem się w takie bagno? Ile
razy o tym było. Przecież wszyscy wiedzą, że diabeł to czyste zło. A ja się
dałem, i podpisałem pakt.
- Imię i nazwisko: Masaru Goto
- Wiek: 29 lat
-
Data urodzenia: 1986,14 styczeń
- Zamieszkały w: Kiire
- Rodzina: nieznana
- Obywatelstwo: Japońskie
Zacznę
od sedna. Z czasem dowiecie się czegoś o mnie. Całe zamieszanie zaczęło się,
kiedy miałem 23 lata. Wtedy moje życie doszczętnie legło w gruzach. Bez
rodziny, przyjaciół, środków do życia, pracy i mieszkania, wylądowałem na
ulicy. Byłem niewierzącym. Żyłem w nędzy przez cały miesiąc, szlajając się po
mieście, od czasu do czasu przychodząc do biblioteki. W sumie jak tylko mogłem,
to spędzałem tam każdy moment, nie mając nic innego do roboty. W ten miesiąc
przeczytałem znacznie więcej książek niż za całe moje życie. Jakim cudem nigdy
nie skusiłem się na tę używkę? Książki. Uzależnienie, które w porównaniu do wielu
innych, demoralizujących ludzi rzeczy, z rokiem na rok traci na popularności.
Technologia zaczęła nas wyniszczać. A przecież książki to najwspanialsza
skarbnica wiedzy. I najstraszniejsza.
Pamiętam
dokładnie, który to był dzień. 24 sierpień 2009 roku. Akurat siedziałem w
takiej jednej, małej bibliotece. Wtedy nie wiedziałem, czego szukać.
Fantastyka, historia, powieść faktu, biografia? Nie wiem. Zaszedłem wtedy za daleko. Ludzie się na mnie dziwnie
patrzyli. Stare łachmany, które w żaden konkretny sposób nie pasowały do
siebie. Długie, zaniedbane włosy i zarost. Ile to razy byłem poproszony opuścić
bibliotekę. Jednak niektóre z nich pozwalały mi tam siadywać w koncie, między
ukrytymi regałami. Wtedy było tak samo. Szukałem i szukałem aż w końcu trafiłem
na jedną, wyróżniającą się. Była ona w ozdobnej, grubej oprawie.
Ciemnogranatowa z ciemnozłotymi napisami i zdobieniami. Autora nie było, tylko
sam tytuł. „Pact” a pod nią japońska wersja tytułu. Biło od niej coś. Nie wiem
dokładnie, co, jednakże nie było to wcale dobre odczucie. Wahałem się z
otwarciem, jednak po namyśle otworzyłem. Stronnica, na której otworzyłem
książkę, zawierała jakieś sformułowania. Nie wyglądała wcale źle. Nie
wiedziałem wtedy, że ta książka będzie moim przekleństwem, na które ja sam,
osobiście się pisałem.
Usiadłem
w ukryciu pod oknem, dla lepszego światła. Nadal miałem mieszane uczucia, co do
książki. Czego mogłem się po niej spodziewać? Ciekawość wziął górę, a ja
zacząłem czytać. Początek. Legenda o pewnym Panie Twardowskim, co podpisał pakt
z diabłem i w końcu podczas ucieczki wylądował na księżycu. Nawet ja znam tą
historyjkę. Skończyła się jednak legenda. Zaczyna się robić dziwnie.
Opis
zła i jego możliwości, odwieczna wojna, równowaga. Mało, co z tego rozumiałem.
Wszystko było napisane starym japońskim. Ogół zrozumiesz, gorzej ze
szczegółami. Po pół godzinie czytania w końcu doszedłem do czarnego sedna. Z
pozoru zwykła rymowanka, okazała się być czymś znacznie więcej. Czymś naprawdę
strasznym. Kiedy skończyłem, a ja zacząłem analizować tekst, zacząłem słyszeć
głosy.
- Chodź
do mnie…wiem, czego ci potrzeba…
- Co do… kim jesteś?! – Zacząłem
wołać. Głos jednak nie przestawał.
- Chodź
do mnie…wiem, czego ci potrzeba…
- Gdzie mam iść?! – Wykrzyknąłem. Akurat
obok przechodził jakiś facet. Z niepokojem zaczął się na mnie patrzeć.
- A ty, co się lampisz?! Nie masz nic do
roboty?!
Facet
z pośpiechem zaczął się oddalać. Ja z książką w ręce wybiegłem na zewnątrz. Na
ulicy nie było zbyt dużego ruchu. Nie wiem, kto i jak mnie wzywał.
- Gdzie mam iść. – Zapytałem z
ciekawością.
- Idź
gdzieś w zaciszne miejsce… porozmawiamy.
Zacząłem
się rozglądać. Nigdzie nie było jakiejś dobrej, ciemnej uliczki. Uznałem, że
park będzie dobrym rozwiązaniem. Szedłem spokojnie około pół godziny.
Maszerując między drzewami w końcu ustałem.
- Możesz się objawić.
Przez
moment nic nie było. Dopiero po chwili z nikąd za mną znalazł się młody
mężczyzna. Był bladej cery. Miał długie, kruczoczarne włosy z bordowymi pasemkami.
Ubrany był w czarny płaszcz, spodnie od garnituru, białą koszulę i czarny
krawat. Na głowie miał cylinder. Wyglądał na bardzo poważnego.
- Witaj. – Odrzekł.
- Kim jesteś. I czego chcesz. – Rzuciłem.
- Raczej to ja powinienem ciebie o to
zapytać. Sam mnie wezwałeś. - Wezwałem? A no tak. Ten wierszyk go przywołał.
Ale kim on jest?
- Kim jesteś. – Powtórzyłem pytanie.
Westchnął.
- Wy, ludzie, zawsze tacy jesteście. Nie wiesz,
kim jestem? Jam jest sam szatan. Król Pandemonium. Zdolny spełnić każde twoje
życzenie. - Życzenie? A więc to prawda. Może jednak powinienem skorzystać i
podpisać z nim…czekaj, czekaj. A legenda o Twardowskim? Co ja sobie myślę? Przecież
skończę podobnie. W ogóle to naprawdę on? Sprawdzę go.
- Sam Szatan, powiadasz? A więc udowodnij.
- Zadaj pytanie o sobie, o kimś bliskim. -
Przez chwilę myślałem. Zacznę od podstaw.
- Moje imię i nazwisko.
- Masaru Goto
- Miejsce urodzenia.
- Kiire.
- Wiek.
- 29 wiosen.
- Kim jestem.
- Według samego ciebie, nikim.
Ma
rację. Ale to jednak nie wystarczy,
- Nadal ci nie wierzę.
- Twoja sprawa. Ale wiem jak cię przekonać.
- Jak?
- Spełnię każde twoje życzenie za
odpowiednią cenę.
- Wiem jak się kończą z tobą porachunki.
- Więc jednak wierzysz, że jestem
Szatanem? – Zawaliłem. – No weź. Nie daj się prosić. Dzięki mnie świat może
uklęknąć przed tobą. Będziesz sławny i bogaty. Twoje istnienie nabierze sensu…
- Zaczął mnie okrążać, mówiąc swoim przekonującym głosem. Zapadałem w hipnozę. Jego
głos.
- Zrób coś niemożliwego.
- Co?
- Niech te drzewa zapłoną, ale niech nie
spalą.
- Zamknij oczy.
Zamknąłem.
Nie minęło zbyt długo.
- Teraz otwórz.
Park
płonął. Czuć było ciepło. Czerwone płomienie zastąpiły zielone liście na
drzewie, czyniąc z drzew pochodnie. Niebo było koloru szarej bieli. Trawa
straciła barwę.
- Niech będzie tak, jak było.
- Zamknij oczy.
Zrobiłem
to, co przed chwilą. Otworzyłem je i park znowu był zielony.
- Więc co, dasz się skusić? Teraz jesteś
nikim. Przypomnij sobie, jak byłeś traktowany. Przypomnij…-
Nie
chcę.
- Przypomnij… - Szeptał mi do ucha.
Przez
następne minuty jak na filmie widziałem scenariusz mojego życia. Nie miałem rodziny.
Wychowałem się w domu dziecka. Mając 16 lat uciekłem i zamieszkałem u starszej
pani pomagając jej żyć. Kiedy ona umarła miałem 19 lat. Mieszkając w jej
kawalerce, którą mi oddała znalazłem pracę. Ciężko jednak było. Nie skończyłem
przecież szkoły. Zacząłem dorabiać jako pomoc domowa u bogaczy. A to coś umyć,
ugotować lub zająć się dziećmi. Były jednak osoby, które chciały czegoś innego.
Całego mnie, na niewolnika do wszystkiego. Ile to razy musiałem uciekać. Nie
przyjmowali sprzeciwu. Doszło do sytuacji, że musiałem zmienić tożsamość. Tyle,
co mi zostało, to data urodzenia i miejsce urodzenia. Całą moją tożsamość zmieniłem.
Zacząłem się bać ludzi. Nie chciałem pracować, i przez to właśnie wylądowałem
na ulicy.
- Chyba chcesz ukarać te osoby, które ci
to zrobiły. Co nie? – Szeptał znowu. – Pomyśl, co one chciały ci zrobić.
Pomyśl, do czego mogło dojść. Wiesz to. I niech się poczują tysiąckroć gorzej.
Nie zasługują przecież na to, by żyć…
Dylemat.
Jednak tego właśnie chcę. Ukarać te osoby. Co one mi zrobiły? Wielką krzywdę. I
niech się poczują znacznie gorzej.
- Chcę… - Powiedziałem. Byłem w hipnozie. Przekonał
mnie.
- Więc co? Czego dokładnie chcesz?
- Godnie żyć, ukarać ich…
- A więc dobrze.
Odszedł
kawałek ode mnie. Zaczął wyśpiewywać jakiś wierszyk.
Niech me możliwości dogodzą życia tego oto tu człowieka, zhańbionego ludzką krzywdą, ludzkim światem i nieładem. Niech stanie się to,
czego on pragnie. Niech ludzkie zło go opuści i nigdy nie wróci. Będzie panem i
władcą. Zyska to, o czym marzył.
Niech moc
ma dokona tego, co on mi rozkaże...
Nastała ciemność. Z czarnych chmur tuż przed Szatanem
uderzył piorun. Nagle podniósł z ziemi pergamin, stary i pożółkły. Na nim
widniały słowa w nieznanym mi języku. Wyglądały na łacinę. Po za tym nie
zależało mi na treści. Chciałem w końcu żyć godnie.
- Złóż podpis z krwi własnej, a cyrograf
zacznie działać.
- Jak mam podpisać się krwią? – Tutaj byłem
zaskoczony.
- Daj mi rękę.
Podałem
mu ją. Wcześniej jednak jak iluzjonista wyczarował w swoim ręku nóż. Był to nóż
dziwny. Zakrzywiony i stary. Wziął rękę i powolutku zaczął jechać nią po mojej
dłoni. Chciałem ją wyrwać, jednak w jakiś sposób nie mogłem. Kiedy skończył, puścił
ją. Z rękawa wyjął śnieżnobiałe pióro.
- Zamocz w ranie pióro i podpisz.
Zrobiłem
jak kazał. Na pergaminie złożyłem swój podpis. Po chwili podpis znikł a
pergamin zapłonął.
- Dokonało się. Kiedy się obudzisz zyskasz
to, czego chcesz.
Pstryknął a ja upadłem na trawę.
Następna część opowiadania nie wiem, kiedy
się pojawi. Jeżeli zauważyłeś jakiś błąd, napisz w komentarzu. Proszę także o
szczerą ocenę. Jest to moje pierwsze, opublikowane opowiadanie :3
Michał Makowski
8.12.2015
Uwaga Moi Mili! Mam zaszczyt przesłać opowiadanie, które napisała osoba z naszej społeczność ^^ serdecznie jej za to dziękujemy ^^
„Killer of cats and revenge ghost” ~Kasia Potter
Chłopak trzasnął drzwiami i rzucił torbę pod ścianę. Nie schylając się zsunął buty i poszedł do kuchni napić się soku. Było dopiero po dwudziestej, a za oknem już było ciemno.
Michał siedział przez chwilę w salonie, z szaleńczym uśmiechem wpatrując się w zgaszony telewizor. Słaby blask księżyca wpadający przez okno oświetlał jego twarz, nadając jej upiorny wyraz. Chłopak wspominał dzisiejszy dzień.
Miękkie, puszyste futerko. Ufny wzrok. Ruchy pełne gracji. Ostrze. Czerwone futerko. Zgasłe oczy. Bezruch. Krew.
Na kota natrafił na ulicy w drodze do domu. Zwierze nie było bezdomne. Zadbane, czyste i najwyraźniej oswojone z ludźmi. Łasił się do niego prześlizgując się między nogami i mrucząc przymilnie. Błękitne, urocze oczka wpatrywały się w niego.
Oczy chłopaka niezdrowo błysnęły. Szybko złapał kota i wyrywającego sie wrzucił do ciemnej uliczki. Wystraszony kot podrapał go do krwi, ale to go tylko dodatkowo nakręciło. Przy „akompaniamencie” jęków zwierzęcia uniósł nad niego stopę. Przycisnął. Kość gruchnęła, kot miał złamany kręgosłup. Mimo to, nadal się poruszał. Kiedy Michał zdjął z niego nogę, spróbował się wyrwać, jednak był zbyt pokiereszowany. Chłopak przekrzywił głowę na widok prób ucieczki. Kopnął zwierzę, które z głuchym stukiem odbiło się od muru. Nie ruszał już się, oddychał płytko. Szary grzbiet unosił się coraz wolniej. Michał powoli podszedł do ofiary. Nogą przewrócił go na grzbiet i kucnął. Wyciągnął z kieszeni scyzoryk i przysunął ostrze do białego, puszystego brzuszka. Biel zabarwiła się na czerwono.
Kiedy Michał skończył swoje dzieło, cały drżał z przejęcia. Mało dzieliło go od histerycznego roześmiania się, ale nie był na tyle głupi, żeby się roześmiać na głos, cały upaćkany we krwi. Chowając podrapane i zakrwawione, krwią swoją i kota, dłonie do kieszeni bluzy.
Teraz siedział tu, na kanapie i przypominał sobie ten obraz. Ten i wiele innych. Psa, który zbłąkał się w czasie ulewy, szczura uciekającego przed nim po piwnicy i wiele innych zwierząt. A także kogoś jeszcze. Chłopak postanowił nie ograniczać się do zwierząt. Spełnić swoje największe marzenie. I zrobił to.
Miesiąc wcześniej, wracając ze szkoły spotkał ją. Przeciętną dziewczynę w jego wieku. Absolutnie niczym się nie wyróżniała, nie licząc krwistoczerwonych włosów i oliwkowo-szarych oczu. Po prostu znalazła się w złym miejscu o złym czasie, w pobliżu złej osoby. Z pozoru zwykłej, sympatycznej osoby. Nawet popularnej, posiadającej swój mały pseudo-fanklub. Dodatkowo na niekorzyść dziewczyny działał fakt, że to ona była „przewodniczącą” tego „fanklubu” składającego się z jednej osoby.
Tak więc, tamtego dnia spotykając go na swojej drodze wciąż się potykała i pociły się jej ręce, a serce biło szybciej na widok jego pleców przed sobą. Mało nie dostała zawału, kiedy zwolnił kroku i zrównał się z nią. Nic nie mówił, szedł wyraźnie dalej, ale było widać, że ją obserwuje. Czerwonowłosa jeszcze bardziej się schyliła, kryjąc rumieniec okrywający jej bladą twarz. Chłopak, udając, że tego nie widzi rzucił jakby od niechcenia:
- Co tam? - spojrzał na nią tymi półprzymkniętymi zielono-bursztynowymi oczyma w otoczce długich, czarnych rzęs.
- Hm? Eeee, dobrze. Dzięki - powiedziała, jąkając się, zauroczona tym jego głosem i lśniącymi, brunatnymi włosami, delikatnie unoszącymi się na wietrze.
- Angelika, tak? Siedzieliśmy w zeszłym semestrze w jednej ławce. Pamiętasz? - zapytał, nadal wpatrując się w nią świdrująco.
- Eeee, tak. Pamiętam - powiedziała nieśmiało, w myślach krzycząc: „O MY GOD! ON TO PAMIĘTA? OMG, OMG!”*
- Słuchaj, masz może „Krzyżaków”? W bibliotece już wszystkie wypożyczone...
- Jasne! Już przeczytałam, mogę ci dać, tylko jest gdzieś głęboko w plecaku... - poprawiła na plecach plecak z wypukleniami w różnych miejscach w kształcie książek.
- To może poszukasz u mnie? - zapytał zalotnie, przybliżając się do dziewczyny.
- U-u ciebie?
- Jasne, to niedaleko stąd. Daj, poniosę ci torbę - sięgnął po jej plecak i nie czekając na zgodę ściągnął jej go z ramion.
- O-okej...
Resztę drogi pokonali o wiele bliżej siebie, niż ją zaczęli, a Angelika musiała oddychać wolno, żeby nie zemdleć. Po kilku minutach byli już w domu chłopaka. Kiedy dziewczyna znalazła (minęło 15 minut) książkę, Michał poczęstował ją sokiem pomarańczowym i zaprosił, żeby w zamian wybrała sobie coś z jego kolekcji i zaprowadził ją do swojego pokoju. Minęli pierwsze piętro, na którym znajdowała się sypialnia chłopaka, mimo to on prowadził ich na poddasze.
- Śpisz na poddaszu? - zapytała zaintrygowana.
- Tymczasowo, mój pokój jest w remoncie - co naturalnie, nie było prawdą.
Chłopak otworzył skrzypiące drzwi. Ich oczom nie ukazało się „poddasze-pokój Michała” a strych. Wstrętny, pachnący stęchlizną strych pełen pajęczyn.
- Co to ma... - nie dokończyła, bo Michał gwałtownie wrzucił ją do pomieszczenia.
Sięgnął po coś zakurzonej skrzynce i podszedł do niej. Robił wolne, małe kroki. Wiedział, że nie ucieknie, nie miała jak. Rozkoszował się jej przerażeniem. Oczy mu niebezpiecznie błyszczały, uśmiechał się na myśl czynności, jaką za chwilę wykona. Podszedł do Angeliki skulonej w kącie i kucnął, by znaleźć się na jej poziomie. Delikatnie pogłaskał ją po policzku.
Dziesięć minut temu pewnie wywołałoby to w niej rumieńce, ale teraz tylko wzdrygnęła się. Zrozumiała, że Michał, w którym się zauroczyła nie istniał. Teraz, na tym zakurzonym, ciemnych strychu zdjął maskę i pokazał jej swoją prawdziwą twarz, twarz szaleńca.
- Przesta... - głos uwiązł jej w gardle pod wpływem dłoni chłopaka, które zacisnęły się na jej szyi. Wywrócił ją na podłogę. W normalnych warunkach pewnie skrzywiłaby się pod wpływem kontaktu z taką ilością brudu. Tyle że to nie były normalne warunki. Michał zaciskał ręce z każdą sekundą, pozbawiając ją dopływu tlenu. Kiedy już nie mogła się ruszać, puścił ją, co wywołało suchy kaszel.
- Michał... Dlaczego ty... - powiedziała cicho przez bolące gardło.
- Dlaczego? Nie wiem. Kocham to - chłopak na nowo wywrócił czerwonowłosą, która próbowała uciec. Przybliżył ostry nóż wzięty ze skrzynki do jej obojczyka i delikatnie naciął. Powiększał ranę w górę, aż dotarł do ust. Uciszył jej krzyki wbijając w całej siły ostrze w jej usta, z których krew zaczęła lecieć szkarłatną strużką. Następnie zaczął dźgać ją w pierś, wszystko ochlapując czerwoną cieczą.
Teraz, miesiąc później jej ciało dalej leżało na strychu. Poszukiwania trwają do teraz, Michał nic nikomu nie mówił. Policja, szkoła, rodzina.... wszyscy szukają biednej Angeliki. Brązowowłosy czuł satysfakcję. Tylko on wiedział, gdzie znajduje się jej ciało i codziennie obserwował rozpacz, która ogarnia wszystkich. Czuł się wyższy od nich, jako jedyny nie „zarażony” wszechobecną paniką. Napił się kolejnego łyku ze swojej szklanki. Jego dłoń znieruchomiała, kiedy usłyszał skrzypnięcie. Podszedł do okna, chcąc je zamknąć. Było zamknięte. Tak samo jak cały dom, wszystkie drzwi, okna.... Skąd to wiedział? W tym samym czasie usłyszał dźwięk zasuwanego zamka powielonego kilkanaście razy. Odwrócił się. Stała za nim Angelika w swoich krwistoczerwonych włosach i bladych, oliwkowych oczach w podziurawionym ubraniu.
- Rewanż?
Chłopak trzasnął drzwiami i rzucił torbę pod ścianę. Nie schylając się zsunął buty i poszedł do kuchni napić się soku. Było dopiero po dwudziestej, a za oknem już było ciemno.
Michał siedział przez chwilę w salonie, z szaleńczym uśmiechem wpatrując się w zgaszony telewizor. Słaby blask księżyca wpadający przez okno oświetlał jego twarz, nadając jej upiorny wyraz. Chłopak wspominał dzisiejszy dzień.
Miękkie, puszyste futerko. Ufny wzrok. Ruchy pełne gracji. Ostrze. Czerwone futerko. Zgasłe oczy. Bezruch. Krew.
Na kota natrafił na ulicy w drodze do domu. Zwierze nie było bezdomne. Zadbane, czyste i najwyraźniej oswojone z ludźmi. Łasił się do niego prześlizgując się między nogami i mrucząc przymilnie. Błękitne, urocze oczka wpatrywały się w niego.
Oczy chłopaka niezdrowo błysnęły. Szybko złapał kota i wyrywającego sie wrzucił do ciemnej uliczki. Wystraszony kot podrapał go do krwi, ale to go tylko dodatkowo nakręciło. Przy „akompaniamencie” jęków zwierzęcia uniósł nad niego stopę. Przycisnął. Kość gruchnęła, kot miał złamany kręgosłup. Mimo to, nadal się poruszał. Kiedy Michał zdjął z niego nogę, spróbował się wyrwać, jednak był zbyt pokiereszowany. Chłopak przekrzywił głowę na widok prób ucieczki. Kopnął zwierzę, które z głuchym stukiem odbiło się od muru. Nie ruszał już się, oddychał płytko. Szary grzbiet unosił się coraz wolniej. Michał powoli podszedł do ofiary. Nogą przewrócił go na grzbiet i kucnął. Wyciągnął z kieszeni scyzoryk i przysunął ostrze do białego, puszystego brzuszka. Biel zabarwiła się na czerwono.
Kiedy Michał skończył swoje dzieło, cały drżał z przejęcia. Mało dzieliło go od histerycznego roześmiania się, ale nie był na tyle głupi, żeby się roześmiać na głos, cały upaćkany we krwi. Chowając podrapane i zakrwawione, krwią swoją i kota, dłonie do kieszeni bluzy.
Teraz siedział tu, na kanapie i przypominał sobie ten obraz. Ten i wiele innych. Psa, który zbłąkał się w czasie ulewy, szczura uciekającego przed nim po piwnicy i wiele innych zwierząt. A także kogoś jeszcze. Chłopak postanowił nie ograniczać się do zwierząt. Spełnić swoje największe marzenie. I zrobił to.
Miesiąc wcześniej, wracając ze szkoły spotkał ją. Przeciętną dziewczynę w jego wieku. Absolutnie niczym się nie wyróżniała, nie licząc krwistoczerwonych włosów i oliwkowo-szarych oczu. Po prostu znalazła się w złym miejscu o złym czasie, w pobliżu złej osoby. Z pozoru zwykłej, sympatycznej osoby. Nawet popularnej, posiadającej swój mały pseudo-fanklub. Dodatkowo na niekorzyść dziewczyny działał fakt, że to ona była „przewodniczącą” tego „fanklubu” składającego się z jednej osoby.
Tak więc, tamtego dnia spotykając go na swojej drodze wciąż się potykała i pociły się jej ręce, a serce biło szybciej na widok jego pleców przed sobą. Mało nie dostała zawału, kiedy zwolnił kroku i zrównał się z nią. Nic nie mówił, szedł wyraźnie dalej, ale było widać, że ją obserwuje. Czerwonowłosa jeszcze bardziej się schyliła, kryjąc rumieniec okrywający jej bladą twarz. Chłopak, udając, że tego nie widzi rzucił jakby od niechcenia:
- Co tam? - spojrzał na nią tymi półprzymkniętymi zielono-bursztynowymi oczyma w otoczce długich, czarnych rzęs.
- Hm? Eeee, dobrze. Dzięki - powiedziała, jąkając się, zauroczona tym jego głosem i lśniącymi, brunatnymi włosami, delikatnie unoszącymi się na wietrze.
- Angelika, tak? Siedzieliśmy w zeszłym semestrze w jednej ławce. Pamiętasz? - zapytał, nadal wpatrując się w nią świdrująco.
- Eeee, tak. Pamiętam - powiedziała nieśmiało, w myślach krzycząc: „O MY GOD! ON TO PAMIĘTA? OMG, OMG!”*
- Słuchaj, masz może „Krzyżaków”? W bibliotece już wszystkie wypożyczone...
- Jasne! Już przeczytałam, mogę ci dać, tylko jest gdzieś głęboko w plecaku... - poprawiła na plecach plecak z wypukleniami w różnych miejscach w kształcie książek.
- To może poszukasz u mnie? - zapytał zalotnie, przybliżając się do dziewczyny.
- U-u ciebie?
- Jasne, to niedaleko stąd. Daj, poniosę ci torbę - sięgnął po jej plecak i nie czekając na zgodę ściągnął jej go z ramion.
- O-okej...
Resztę drogi pokonali o wiele bliżej siebie, niż ją zaczęli, a Angelika musiała oddychać wolno, żeby nie zemdleć. Po kilku minutach byli już w domu chłopaka. Kiedy dziewczyna znalazła (minęło 15 minut) książkę, Michał poczęstował ją sokiem pomarańczowym i zaprosił, żeby w zamian wybrała sobie coś z jego kolekcji i zaprowadził ją do swojego pokoju. Minęli pierwsze piętro, na którym znajdowała się sypialnia chłopaka, mimo to on prowadził ich na poddasze.
- Śpisz na poddaszu? - zapytała zaintrygowana.
- Tymczasowo, mój pokój jest w remoncie - co naturalnie, nie było prawdą.
Chłopak otworzył skrzypiące drzwi. Ich oczom nie ukazało się „poddasze-pokój Michała” a strych. Wstrętny, pachnący stęchlizną strych pełen pajęczyn.
- Co to ma... - nie dokończyła, bo Michał gwałtownie wrzucił ją do pomieszczenia.
Sięgnął po coś zakurzonej skrzynce i podszedł do niej. Robił wolne, małe kroki. Wiedział, że nie ucieknie, nie miała jak. Rozkoszował się jej przerażeniem. Oczy mu niebezpiecznie błyszczały, uśmiechał się na myśl czynności, jaką za chwilę wykona. Podszedł do Angeliki skulonej w kącie i kucnął, by znaleźć się na jej poziomie. Delikatnie pogłaskał ją po policzku.
Dziesięć minut temu pewnie wywołałoby to w niej rumieńce, ale teraz tylko wzdrygnęła się. Zrozumiała, że Michał, w którym się zauroczyła nie istniał. Teraz, na tym zakurzonym, ciemnych strychu zdjął maskę i pokazał jej swoją prawdziwą twarz, twarz szaleńca.
- Przesta... - głos uwiązł jej w gardle pod wpływem dłoni chłopaka, które zacisnęły się na jej szyi. Wywrócił ją na podłogę. W normalnych warunkach pewnie skrzywiłaby się pod wpływem kontaktu z taką ilością brudu. Tyle że to nie były normalne warunki. Michał zaciskał ręce z każdą sekundą, pozbawiając ją dopływu tlenu. Kiedy już nie mogła się ruszać, puścił ją, co wywołało suchy kaszel.
- Michał... Dlaczego ty... - powiedziała cicho przez bolące gardło.
- Dlaczego? Nie wiem. Kocham to - chłopak na nowo wywrócił czerwonowłosą, która próbowała uciec. Przybliżył ostry nóż wzięty ze skrzynki do jej obojczyka i delikatnie naciął. Powiększał ranę w górę, aż dotarł do ust. Uciszył jej krzyki wbijając w całej siły ostrze w jej usta, z których krew zaczęła lecieć szkarłatną strużką. Następnie zaczął dźgać ją w pierś, wszystko ochlapując czerwoną cieczą.
Teraz, miesiąc później jej ciało dalej leżało na strychu. Poszukiwania trwają do teraz, Michał nic nikomu nie mówił. Policja, szkoła, rodzina.... wszyscy szukają biednej Angeliki. Brązowowłosy czuł satysfakcję. Tylko on wiedział, gdzie znajduje się jej ciało i codziennie obserwował rozpacz, która ogarnia wszystkich. Czuł się wyższy od nich, jako jedyny nie „zarażony” wszechobecną paniką. Napił się kolejnego łyku ze swojej szklanki. Jego dłoń znieruchomiała, kiedy usłyszał skrzypnięcie. Podszedł do okna, chcąc je zamknąć. Było zamknięte. Tak samo jak cały dom, wszystkie drzwi, okna.... Skąd to wiedział? W tym samym czasie usłyszał dźwięk zasuwanego zamka powielonego kilkanaście razy. Odwrócił się. Stała za nim Angelika w swoich krwistoczerwonych włosach i bladych, oliwkowych oczach w podziurawionym ubraniu.
- Rewanż?
7.12.2015
Recenzja anime
Recenzja anime - Ao No Exorcist
Ostatnio moją uwagę przykuło ANE. Z początku nie miałem za bardzo chęci i siły na oglądanie, jednak postanowiłem w końcu obejrzeć. Teraz zastanawiam się, czy warto było. Bo z jednej strony obejrzałem jak dla mnie dotychczas jedno z nielicznych anime, które spodobały mi się do tak dużego stopnia, a z drugiej strony właśnie nigdy już nie będę czuł tego samego, co czułem oglądając tą serię za pierwszym razem. Dlatego podczas tak zwanych "prysznicowych rozkmin" uznałem, że choroba Alzheimera była by tu idealnym rozwiązaniem. Tak, tak. Brzmi to okropnie :P
Ale wróćmy do tematu. Ao No Exorcist jest anime z rocznika 2011, wyreżyserowanym na podstawie mangi o tym samym tytule. Opowiada on historię 15 letniego Rina Okumury, który wraz ze swoim bratem bliźniakiem Yukim zrodzili się z ludzkiej kobiety i samego Szatana. Rin jako jedyny przejął moce Króla Piekła, co spowodowało u niego wiele problemów. Po śmierci matki bliźniakami zajął się ksiądz i egzorcysta Zakonu Prawdziwego Krzyża. Shiro. Niestety Shiro ginie, gdyż chciał ochronić Rina przed samym Szatanem, wcześniej dając mu miecz, w którym moc syna Szatana została zapieczętowana. Na pogrzebie swojego przybranego ojca spotyka Mephisto Phelesa, dyrektora elitarnej akademii Prawdziwego Krzyża. Ten pozwala Rinowi uczęszczać do szkoły, gdzie będzie mógł się uczyć fachu egzorcysty, by pomścić śmierci Shiro. Już na pierwszych zajęciach doznaje szoku, gdyż jego nauczycielem będzie...jego brat bliźniak.
No ale już bez spoilerów ^_^ Czas na recenzję.
Anime posiada bardzo fajną fabułę. Jedyne do czego można się przyczepić, jest dziwne przedstawienie religii chrześcijańskiej (jak nie katolickiej). Ja, jako osoba wierząca miałem trochę sprzeczności, jednak trzeba wiedzieć, że to jest tylko serial (niestety ;-;). Po za tym wszystko jest dosyć dobrze rozbudowane. W anime spodobała mi się też kreska. Naprawdę, twórcy się postarali. I jak już Wam powyżej napisałem, nie wiem czy warto było oglądać XD. Powiem wam szczerze. Kiedy obejrzałem ostatni odcinek prawie się rozpłakałem. Dlaczego coś tak fajnego musi się kończyć ;-;. I niestety. Z tego co mi wiadomo drugiego sezonu raczej nie będzie. Chociaż wcale to nie takie głupie. Może kiedyś będzie? Tak czy siak, na razie nic mi na ten temat nie wiadomo. Dla mnie jest to anime wspaniałe. Trochę już takich obejrzałem. I akurat tutaj czuję niedosyt. Chcę więcej. No ale oprócz serii jest tylko film. Dlatego czuję smutek.
Osobiście polecam jednak do obejrzenia ^^. Anime posiada 25 odcinków + jeden specjalny oraz film. Na koniec chcę dodać w ciekawostce, że będzie tam mała wzmianka o Polsce! Tak. Chociaż czy ja wiem czy taka mała? Kto oglądał ten wie, o co chodzi :P
Ode mnie to tyle. A Ty? Co sądzisz o tym anime? Podziel się swoimi przeżyciami w komentarzach. Zachęcam do dyskusji ^_^
Ostatnio moją uwagę przykuło ANE. Z początku nie miałem za bardzo chęci i siły na oglądanie, jednak postanowiłem w końcu obejrzeć. Teraz zastanawiam się, czy warto było. Bo z jednej strony obejrzałem jak dla mnie dotychczas jedno z nielicznych anime, które spodobały mi się do tak dużego stopnia, a z drugiej strony właśnie nigdy już nie będę czuł tego samego, co czułem oglądając tą serię za pierwszym razem. Dlatego podczas tak zwanych "prysznicowych rozkmin" uznałem, że choroba Alzheimera była by tu idealnym rozwiązaniem. Tak, tak. Brzmi to okropnie :P
Ale wróćmy do tematu. Ao No Exorcist jest anime z rocznika 2011, wyreżyserowanym na podstawie mangi o tym samym tytule. Opowiada on historię 15 letniego Rina Okumury, który wraz ze swoim bratem bliźniakiem Yukim zrodzili się z ludzkiej kobiety i samego Szatana. Rin jako jedyny przejął moce Króla Piekła, co spowodowało u niego wiele problemów. Po śmierci matki bliźniakami zajął się ksiądz i egzorcysta Zakonu Prawdziwego Krzyża. Shiro. Niestety Shiro ginie, gdyż chciał ochronić Rina przed samym Szatanem, wcześniej dając mu miecz, w którym moc syna Szatana została zapieczętowana. Na pogrzebie swojego przybranego ojca spotyka Mephisto Phelesa, dyrektora elitarnej akademii Prawdziwego Krzyża. Ten pozwala Rinowi uczęszczać do szkoły, gdzie będzie mógł się uczyć fachu egzorcysty, by pomścić śmierci Shiro. Już na pierwszych zajęciach doznaje szoku, gdyż jego nauczycielem będzie...jego brat bliźniak.
No ale już bez spoilerów ^_^ Czas na recenzję.
Anime posiada bardzo fajną fabułę. Jedyne do czego można się przyczepić, jest dziwne przedstawienie religii chrześcijańskiej (jak nie katolickiej). Ja, jako osoba wierząca miałem trochę sprzeczności, jednak trzeba wiedzieć, że to jest tylko serial (niestety ;-;). Po za tym wszystko jest dosyć dobrze rozbudowane. W anime spodobała mi się też kreska. Naprawdę, twórcy się postarali. I jak już Wam powyżej napisałem, nie wiem czy warto było oglądać XD. Powiem wam szczerze. Kiedy obejrzałem ostatni odcinek prawie się rozpłakałem. Dlaczego coś tak fajnego musi się kończyć ;-;. I niestety. Z tego co mi wiadomo drugiego sezonu raczej nie będzie. Chociaż wcale to nie takie głupie. Może kiedyś będzie? Tak czy siak, na razie nic mi na ten temat nie wiadomo. Dla mnie jest to anime wspaniałe. Trochę już takich obejrzałem. I akurat tutaj czuję niedosyt. Chcę więcej. No ale oprócz serii jest tylko film. Dlatego czuję smutek.
Osobiście polecam jednak do obejrzenia ^^. Anime posiada 25 odcinków + jeden specjalny oraz film. Na koniec chcę dodać w ciekawostce, że będzie tam mała wzmianka o Polsce! Tak. Chociaż czy ja wiem czy taka mała? Kto oglądał ten wie, o co chodzi :P
Ode mnie to tyle. A Ty? Co sądzisz o tym anime? Podziel się swoimi przeżyciami w komentarzach. Zachęcam do dyskusji ^_^
6.12.2015
Witam ^^
Wybaczcie, że jest tu tak mało postów ;-;
Ale ja i Michał jesteśmy w trakcie pisania opowiadań ;-;
Jeżeli macie jakieś pomysły na urozmaicenie naszego bloga to nie krępujcie się pisać ^^
Ale ja i Michał jesteśmy w trakcie pisania opowiadań ;-;
Jeżeli macie jakieś pomysły na urozmaicenie naszego bloga to nie krępujcie się pisać ^^
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)